Czasami w rozmowach sobie żartujemy i określamy kogoś jako korporacyjnego dupka, ale to określenie jest często – gęsto nadużywane. Czasami jakaś łajza tak mówi na widok zorganizowanego fajnego japiszona z laptopem o wadze 0,8 kg, dostępem do internetu i sytych zarobkach. Ot zazdrość. Ale czasem to po prostu widać, słychać i czuć, że ktoś po prostu jest korporacyjnym dupkiem... Tylko gdy przychodzi do zdefiniowania tematu to pojawia się trudność...
Do do wczoraj! Odwiedził mnie korporacyjny dupek. Nie ważne czy facet czy kobietka, bo w tych kategoriach nie ma płci. Przyjechał po długim niewidzeniu się niepokojąco miły. Pomimo że jest ciepło, wiadomo - maj, rozpaliłem ogień w kominku, zaparzyłem dobrej kawy w ciśnieniowym włoskim ekspresie, ze stali nierdzewnej i postawiłem na stół coś słodkiego.. Siedzimy, rozmawiamy... Rozmowa jest trudna, bo korporacyjny dupek ma jakąś dziwną awersję przed normalnym płynnym kontaktem z ludźmi. Starannie dobiera słowa tak żeby nic nie znaczyły, a że nie jest członkiem stowarzyszenia Mensa, a raczej jego IQ jest dwucyfrowe, rodzi to wrażenie pewnej ociężałości umysłowej. Rozmowa się nie perli sama z siebie tylko jest z mozołem realizowana jak sobotni seks przez parę grubasów. Trafić w temat – oto cel sam w sobie, który co i raz się wysmykuje. No i to mozolne powtarzanie. Co u Ciebie pytam? „Co u mnie...?” Jak Twój Avensis? „Jak mój Avensis...?” Jak projekt harmonizacji danych? „Jak projekt...?” - powtarzał w koło dupek korporacyjny, co czyniło tempo rozmowy nieznośnie powolnym i mało wiedzo twórczym. Poczułem się wręcz okradany z myśli.
Jak na razie bilans rozmowy wypadał dramatycznie na moją niekorzyść. Ja dowiedziałem się, że dupkowi ucięli budżety, że bryndza, że żona wolała inny kolor samochodu i teraz ciągle narzeka.... ja natomiast podsunąłem mu kilka pomysłów dotyczących jego działu, i stronę internetową na której znajdzie coś na temat projektu, który właśnie realizuje. Narysowałem nawet kilka rysunków, które skwapliwie zabrał. A on znowu swoją mantrę, że obcięli budżety i jaki to jest biedny. Ale to wszystko oczywiście ciągle nie wystarczy żeby zasłużyć na miano pełnokrwistego korporacyjnego dupka. Na świecie wielu jest bowiem ludzi bez polotu, zapatrzonych we własny pępek, dla których rysa na zderzaku Avensisa jest traumą.
Więc co? Otóż korporacyjny dupek zaczął się zbierać i ni z gruszki ni z pietruszki wypalił ; bo ty miałeś taki fajny projekt dla Biznesu, a ja mam go napisać, więc jakby Ci nie był potrzebny.....
I nagle zrozumiałem tę żałosną grę tego korporacyjnego dupka. Przyszedł wyłudzić projekt, bo może ma szczęśliwy dzień i trafił na frajera? Potem otrzymany projekt przepisze na zasadzie Copy -> Paste, wytnie słowa, których nie rozumie i sprzeda u swojemu szefowi jako swój. I nagle czas tej stękliwej rozmowy mi się zwrócił, gdyż w jednym przebłysku zrozumiałem co jest istotą jednostki degeneratywnej jaką jest korporacyjny dupek. Jest nią mianowicie totalna, bezkrytyczna, upośledzająca jakiekolwiek głębsze relacje interesowność. Korporacyjny dupek, szczodrość intelektualną i emocjonalną uważa za frajerstwo, a stan w którym sporo weźmie nic od siebie nie dając napełnia go uczuciem błogiej satysfakcji... Ot wydymał kolejnego frajera.... Gdyby jeszcze tylko wyłudził ode mnie ten projekt przeżył by w swoim Avensisie orgazm i chwalił się jaki to sprytny, bo za napisanie takiego projektu trzeba by zapłacić a tu proszę! Mam za darmo, wystarczyło godzinę jęczeć... Korporacyjny dupek nie przebywa z ludźmi tylko ich używa, tak jak używają jego. I kiedy oceni, że już nie da się nic wziąć to zrywa kontakt...
Rozmowa zakończyła się tym, że go grzecznie odprowadziłem do drzwi, dbając aby czasem nie podać mu ręki, bo jak nic bym zwymiotował. Niezwłocznie wszedłem do zakładki „edit” w swoim telefonie . Zamieniłem jego śmieszne imię i nazwisko na krótkie „dupek”. Telefon zapytał mnie co chcę zrobić bo taki wpis już jest i ostatecznie jest jako „dupek7” .
Jak oni się szybko mnożą?
Jak szczury w kanale...
Heh....
czwartek, 27 maja 2010
wtorek, 25 maja 2010
" Z ROSJĄ TRZEBA OSTRO.."
Czytam gazety, czasopisma, internet... Zostawiam sobie wszystkie ponadczasowe, takie jak Brać Łowiecka, Automobilista, Łowiec Polski, Magazyn, Off-Road.pl, Classic Auto, Radioelektronik, Polska Zbrojna, Magazyn Wędkarski, Broń i Odkrywca. Cała reszta czasopism to mało wartościowa makulatura która ląduje w koszu. 90% czasopism politycznych i 100% gazet wywalam. Zostawiam tylko takie, które są reprezentatywne dla swego czasu. I właśnie teraz, robiąc porządki w archiwum znalazłem dwa czasopisma. Pierwsze zostawiłem ze względu na świetny wywiad z Śp. Prezydentem.

Ponadto jest fajna okładka, i mały, uroczy lapsus, mianowicie Prezydent ma zegarek założony do góry nogami. Drugie czasopismo (poniżej)podsumowuje za to pewien czas.

Położyłem je obok siebie i zamyśliłem się. Gdzie je schowam? Już wiem! Schowam do tej teczki w której trzymam artykuły Śp. Anny Politkowkiej.
To miejsce w sam raz.
Robert Fryczkowski
Ponadto jest fajna okładka, i mały, uroczy lapsus, mianowicie Prezydent ma zegarek założony do góry nogami. Drugie czasopismo (poniżej)podsumowuje za to pewien czas.
Położyłem je obok siebie i zamyśliłem się. Gdzie je schowam? Już wiem! Schowam do tej teczki w której trzymam artykuły Śp. Anny Politkowkiej.
To miejsce w sam raz.
Robert Fryczkowski
piątek, 21 maja 2010
Fabryka Bożych klonów... (36 modeli podstawowych)
Fabryka Bożych klonów:
36 modeli podstawowych + 4 modele tyranów + 4 modele świętych...
Razem liczba ich 40 i 4 czyli 44.
Dorwałem ostatnio dwa teksty; jeden o krótkofalowcach z regionu jakiegoś tam w latach 1940 – 2000, a drugi to cieniutka książeczka z Allegro o legendarnych bieszczadnikach. Obydwie przeczytałem jednym tchem = czyli dwie kawy.
I co mnie uderzyło w obydwu tych jakże różnych przecież książkach, to podobieństwo życiorysów.
Krótkofalarski można streścić tak:
1) Zainteresował go tym hobby brat, nauczyciel lub wojsko.
2) Pierwsza fascynacja to słuchanie stacji krótkofalarskich na AM.
3) Potem pierwsze własne konstrukcje i pierwsze sukcesy.
4) Potem rodzina i dzieci i spadek aktywności.
5) Potem budowa radiostacji SP5WW lub kupno fabrycznej - taki mały renesans.
6) Teraz spokojny powrót do hobby.
A bieszczadnicy?
1) Szkoła lub nawet studia (tam często pierwszy zachwyt Bieszczadami)
2) Praca lub nakaz pracy.
3) Pierwsza miłość (zwykle nieszczęśliwa) i praca na zrywce.
4) Pierwsze próby rzeźbiarskie lub literackie.
5)Druga ważna kobieta i kolejna próba ułożenia sobie „normalnego” życia.
6) Porażka i powrót w Bieszczady.
7) Alkohol i narodziny legendy.
8) Zgon.
Ufff... Pomyślałem sobie. A tyle czasu poświęcamy na to żeby być wyjątkowymi...
A tu „Boska Sztanca” i my, wychodzące spod niej „Boskie Klony” bo za wielu pomysłów Pan Bóg na nas nie ma...
audrey.warhol
Bo i po co się napinać ? Skoro jesteśmy wszyscy jedną jego inkarnacją...
Ps.
Renata Przemyk
ODJAZD
Kupujesz najdroższy bilet
I ustawiasz się do jazdy przodem
Lecz skąd możesz wiedzieć gdzie los ma
Początek swój, a gdzie ma ogon ?
Przecież to nie ty rozkładasz te tory
Nie masz na to wpływu gdzie ich koniec
Myślisz jestem Bóg wie jak wyjątkowy
Ale mylisz się
Co to da, że przy oknie usiądziesz
Nawet wśród niepalących
Podróż tak samo skończy się
Gdybyś w korytarzu stał
O cały swój bagaż martwisz się
Nie zaśniesz skoro z tobą jedzie
Jakbyś się zachował gdyby on pozostał,
Ale zniknął przedział ?
Przecież to nie ty rozkładasz te tory
Nie masz na to wpływu gdzie ich koniec
Myślisz jestem Bóg wie jak wyjątkowy
Ale mylisz się
Co to da, że przy oknie usiądziesz
Nawet wśród niepalących
Podróż tak samo skończy się
Gdybyś w korytarzu stał
Obawiasz się tylko tego, czy
Twój pociąg będzie opóźniony
Czemu się nie boisz tego, czy
On jedzie we właściwą stronę ?
Przecież to nie ty rozkładasz te tory
Nie masz na to wpływu gdzie ich koniec
Myślisz jestem Bóg wie jak wyjątkowy
Ale mylisz się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)