piątek, 23 lipca 2010

Błogo będę sławił ten dzień.....

Błogo będę sławił ten dzień...

Wiem już czym jest błogosławieństwo... Nie w znaczeniu liturgicznym, ale w takim znaczeniu potocznym, ludzkim. Miałem kiedyś stary samochód..Ooo ma już ponad 30 lat... I kiedy rano do niego wsiadałem to zawsze miałem chociażby jedną króciutką jak mgnienie ale bardzo ciepłą i serdeczną myśl w stronę mechanika który go wiele lat temu ze znawstwem pospawał i pomalował i ponaprawiał, sprawiając że był absolutnie niezawodny. I tak ciepła, pełna serdeczności wzmacniająca myśl biegnie sobie gdzieś daleko do Janowa Lubelskiego do warsztatu w którym niepodzielnie króluje Pan Stach, dla którego Land Rower, Jeep, czy zwykły UAZ nie mają żadnych tajemnic. Człowiek pogodny, charakterny, szczupły, i wyglądający dziesięć lat mniej niż ma... Człowiek, którego wzmacniają afirmacje i takie małe prywatne błogosławieństwa klientów i przyjaciół. To jeden z przykładów. O bardzo wielu ludziach myślę ciepło. A pamiętając, że „kto sieje wiatr, zbiera burzę, staram się o nikim nie myśleć źle”. A poza tym, myślenie o kimś źle, kiedy ktoś serio zalazł nam za skórę, to zwykła amatorszczyzna.
Od takich spraw są przecież czary :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz