poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Pan Woskowy, Czyli o człowieku, który pokonał własne hormony..

Często parkuję auto za Szkołą Wyższą Jakąś tam, którą zawsze w myślach nazywam „szkółką niedzielną” . Może to z braku szacunku dla bezwartościowych – w mojej opinii – dyplomików z marketyngu i zarzondzania, jakie ta szkółka sprzedaje w systemie ratalnym głodnym gwałtownego awansu społecznego amatorom z prowincji.

No ale ja nie o tym. Parkując za tą szkółką niedzielną, mijam korporacyjnego „Pana Woskowego”. Tak go sobie nazwałem. Nie wiem gdzie pracuje. Mogę się tylko domyślać. Pracuje w dużym wieżowcu obok.

Wygląda mi speca od falowodów, czy fundamentów, czy może od faktur... W każdym razie – na pewno spec od rzeczy niespecjalnie żywych jak on sam. Lat około 53, lekki brzuszek, bardziej od braku ruchu niż od pysznej lasagnii, pasek upięty wysoko, zaawansowana łysina plackowata, laskonogi, śmiesznie poważny. Pan Woskowy parkował już zupełnie za szkółką i ogrodzeniem, w błocie i kałużach i upokorzeniu. A więc nie dostąpił wtajemniczenia w postaci służbowego auta, ani też tym bardziej, Korporacyjnego Błogosławieństwa w postaci miejsca na wielopoziomowym parkingu. Magiczna karta do barierki odróżniająca pracowników A od pracowników B.

Pan Woskowy ma zawsze poważną twarz i poważne, odległe spojrzenie. Nie rozgląda się na boki jak ciekawy życia młokos. Idzie prosto do swego boxu, jak zaprogramowany robocik. I to nawet nie taki robot jak na ostatnim Festiwalu Hondy. Tamten robot tańczy z wdziękiem i ma żywe wielkie oczy niczym bohaterki kreskówek mango, a do tego bezbłędnie roznosi drinki.

Ten zaś, znaczy Pan Woskowy, bardziej przypomina nakręcanego mechanicznego robota z filmów SF, Jakie modne były w latach 50. Aż dziw, że nie ciągnie za sobą jakiegoś kabla i nie mruga różnokolorowymi żaróweczkami! No bo co do roku produkcji – wczesne lata ’50 to też by się nawet zgadzało.

Zawsze – ilekroć go widzę - odważnie, bezczelnie, wręcz zuchwale szukam kontaktu wzrokowego z Panem Woskowym, ale zawsze - bezskutecznie.

Raz nawet w akcie desperacji odważyłem się, i mijając Pana Woskowego zaśpiewałem na cały głos znany przebój: znamy się tylko z widzenia tra la la, a jednak lubimy się trochę, tra la la..

La..La...la...la. ..

No i..

No i nic..!

Nawet nie drgnął !

Jak Sztyrlic – idol jego młodych lat.

Zacząłem się zastanawiać czy człowiek rodzi się Panem Woskowym? Taki Gotowy?

W poważnej rodzinie. Nigdy nie mówiło się o sexie. Podstawówka, kamizelka w serek. Dobry ogólniak. Chciał motor, ale mama wyperswadowała mu. Tylu bowiem ludzi ginie na motorach. Matka powiedziała – „będziesz miał motor po moim trupie!”Boże – jaka pokusa... Potem politechnika (chciał do szkoły teatralnej, ale mama powiedziała że mężczyzna musi mieć prawdziwy zawód, a poza tym ci artyści...to prostytutki. Chociaż nie, mama nigdy nie używała takich brudnych słów.. Podobnie jak dupai erekcja) Potem sumienna praca, ale przed emeryturą nie zwieńczona nawet miejscem na korporacyjnym parkingu. Można zesztywnieć? Oj można....



A może fajny gość, bigbitowiec, mazury, żagle, kobiety, pasja, sex na rozgrzanym asfalcie, na masce malucha, w nawie opuszczonego kościoła....., Powoli powoli, niepostrzeżenie dla samego siebie nasiąka woskowym impregnatem. Powoli biodra sztywnieją, powoli erekcje maleją, myśli szarzeją.. Wszystko dzieje się skrycie, dzień po dniu, milimetr po milimetrze. A potem już człowiek budzi się jako Pan Woskowy!

Pan Woskowy, który nie mówi dupa i erekcja. Mało tego, mówi dziecku: „będziesz miał motor po moim trupie!” , choć sam tego szczerze i z całego serca nienawidził...

Tak czy owak jest Be.

Raz tylko jeden widziałem na jego twarzy emocje, kiedy to zimą jego auto nie zapaliło. Może to zawinił akumulator a może cokolwiek. Jakaś pierdułka. Pan Woskowy miał natomiast na twarzy ból. Najprawdziwszy. Nienawykły do zmian i wysiłku fizycznego, ślizgając się w półbutach z CCC, popychał niezaradnie auto po ubitym śniegu dwa centymetry w przód i dwa w tył jak kulawa marionetka której ktoś poplątał sznurki.

Jak to!?!?Krzyczał wzrokiem..

Ten dzień nie zakończy się zgodnie z planem, tak jak wszystkie inne dni ? Tak jak całe moje życie?

Stałem i patrzyłem na ten monodram ze zdumieniem....



Epilog:

Chwilę potem, na wiosnę widziałem już Pana Woskowego przy innym aucie.

Kara musiała być!

Pan Woskowy nie wybaczył autu.....

Swoich emocji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz