poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Wietnam, Czeczenia i te ooczy...

Wietnam. W miarę rozwoju techniki wojennej zmienia się sposób prowadzenia wojny. Wojny czyli radykalnego modelu prowadzenia biznesu w ponadnarodowej skali. Kiedyś, ot choćby w Wietnamie amerykanie potrzebowali świeżego ludzkiego mięsa do obsługi karabinka M16, radiostacji Motorola i samolotów. Nie mogąc płacić kasy wprost, wymyślano ideologie i werbowano biednych ludzi, o których było wiadomo, że się nie zbuntują. Wszak walczono z komunizmem! Niesiono wolność! Amerykański styl życia!

Do propagandowej hucpy potrzebni byli dziennikarze, których w Wietnamie było mnóstwo i dzięki ich pracy oraz zebranym materiałom powstały takie arcydzieła jak„Ramba” (Rambo1, Rambo2, Rambo3) Cienka czerwona linia, Pluton, Czas Apokalipsy, Łowca Jeleni, Urodzony 4 lipca, Good Morning Vietnam, Hamburger Hill, Forest Gump, Byliśmy żołnierzami, Full Metal Jacket, Pomiędzy niebem a ziemią, czy gówniany filmOfiary Wojny.

Jak widać powstało tego sporo. Wypróbowano nowe techniki walki i ostatecznie dopracowano niepewną do tej pory technologię bomb kasetonowych. Teraz można taką bombą, która służy w obleśnym wojskowym nazewnictwie do: „Likwidacji rozproszonej siły żywej nieprzyjaciela”, oczyścić tanio spory teren... Pomimo zakazu wszyscy używają tych bomb do dziś, a to wszystko – dzięki Wietnamowi.



Wojna w Iraku była wojną przełomu. Jeszcze wpuszczono tam dziennikarzy, (chociażby kontrowersyjnego Michaela Moore'a, który tak dosadnie uchwycił moment w którym w młodych chłopcach wysłanych na wojnę umiera dusza.) Ale dopuszczono dziennikarzy już w ograniczonym zakresie bo wypróbowywano nową/starą koncepcję; aby za zabijanie na wojnie płacić pieniądze profesjonalistom. Chłopcy z Black Water prawie się sprawdzili.
„Prawie” bo w panice ( a panikowali często) pruli bez zahamowań po cywilach, a to bardzo źle wygląda w telewizji i wtedy spada poparcie w wyborach. Tak robić nie można!

No i teraz to już nie jest wojna ideologiczna.
Nie walczymy z demonem komunizmu , o amerykański model demokracji i prawo do amerykańskiego stylu życia.Walczymy o zasoby ropy. Tu nie ma to tamto..



Wojna w Afganistanie to już jest prawdziwa wojna nowej generacji. Tu stawka jest bardzo wysoka. Walczymy nie tylko o ropę naftową i złoża gazu ziemnego ,ale też o pokłady rud metali (żelaza i największe na świecie złoża miedzi) , złoża rubinów, szmaragdy, tytanu (niezbędny do myśliwców), złoża tantalu niezbędnego do laptopów. Tutaj już nie można popełnić błędów. Stawka jest za wysoka.
Piszę „walczymy” bo moje podatki wspierają tę wojnę i rozpiera mnie duma, że ja też, jako cywil, przykładną obywatelską postawą walczę w tej jakże słusznej sprawie, dostępności zasobów naturalnych.

No i przez to, w Afganistanie dziennikarzy w ogóle nie ma! Są czasem marnej jakości przekazy serwilistycznego „korespondenta” na tle czołgu lub opancerzonego Hummera, ale - zauważmy że nie ma przekazu na tle sterty ludzkich cywilnych ciał, kiedy to amerykański pilot „pomyli się” i skasuje 50 (pięćdziesięciu) weselników!
No mój Boże! Chłopak pomylił się, ale poniósł karę, bo Prezydent Karzaj go obsztorcował i powiedział „żeby na przyszłość bardziej uważał”.
A tak przy okazji, zastanowiłeś się Drogi Czytelniku co by było gdyby lecąc nad Europą pilot USA skasował 50 Szwajcarów? Cywile wszędzie bowiem są cywilami! Ale była by afera! No tak ale czy życie Afgańskiego wieśniaka można porównywać z życiem Szwajcara? No pewnie że nie! W Szwajcarii nie ma złóż tantalu, miedzi i bizmutu...

No więc nie powstanie już żaden film z Afganistanu, w którym to dzielny John Rambo będzie walczył z niesprawiedliwością tego świata, i w nierównej walce pokona brzydkiego, sadystycznego i komunistycznego Kapitana Lii Tuu.

A film o tym jak John Rambo łoi równo z moździerza do ukrytych w wiosce cywilów jest mało marketingowy jak na potrzeby rynku paliw i metali (miedzi i bizmutu) ...



Wojna w Czeczenii. Rosjanie nie mają demokratycznych skrupułów. Dla nich to są jakieś fanaberie dla frajerów. Ja tam cenię to, że nazywają rzeczy po imieniu. Oni nie wpuszczają dziennikarzy do Czeczenii niejako z zasady, i jasno komunikują co będzie gdy takiego dziennikarza znajdą. Oględnie to brzmi tak: że nie będą mogli zapewnić mu bezpieczeństwa, co na język praktyki wojennej znaczy tyle,że zapewnią mu niebezpieczeństwo i to w pełnym - wypróbowanym zakresie.

Ja gdybym był dziennikarzem w Czeczenii złapanym przez Rosjan,to, żeby przeżyć zapierał bym się w żywy kamień, że jestem czeczeńskim snajperem. Miałbym dzięki temu kłamstwu chociaż jakieś szanse na przeżycie. Mam też niejasne wrażenie że tym co do nas medialnie trafia z Czeczenii steruje wywiad.

Ot, z niewielu zdjęć z Czeczenii jakie widziałem, jedno zapadło mi szczególnie w serce; miednica pełna świeżych oczu. Taka surowa przestroga dla świata....

Świeże, bo jeszcze krystaliczne źrenice patrzyły obojętnie w różnych kierunkach, były ciemne i jasne. A jedno z nich, to które spadło z przepełnionej miednicy na brudną ceratę, patrzyło obojętnie tuż obok mnie i jakby mówiło mantrę;
nie interesuj się,
nie interesuj się,
nie interesuj się...



A swoją drogą, ciekawe czy dziennikarka Anna Politkowska widziała to zdjęcie? Pewnie widziała.
I to, i wiele innych zdjęć, ale nie zrozumiała przesłania.

Albo zrozumiała przesłanie, tylko je zlekceważyła...



Ech, ta słowiańska zuchwałość....



Frycz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz